Oczarowały świat kolorami

Marianna Madanowska z Kocierzewa oraz Grażyna Gładka z Zabostowa Dużego reprezentowały Polskę na Międzynarodowych Targach Sztuki i Rzemiosła w Jerozolimie, na które nasz kraj zaproszony był po raz pierwszy.Targi trwały od 10 do 20 sierpnia, łowiczanki uczestniczyły w ich pierwszej części, do 15 sierpnia. Na polskim stoisku przygotowanym przez Polską Organizację Turystyczną prezentowały się w tym czasie dwa regiony kraju: łódzki oraz małopolski. Oprócz Polaków z Europy w targach w Jerozolimie wzięły udział reprezentacje Turcji, Węgier i Grecji. Europejczycy stanowili mniejszość wśród stoisk ze wszystkich stron świata, m.in. z Kirgistanu, Kazachstanu, Gruzji, Tajlandii, Gwatemali, Salwadoru, Indonezji, Indii, Nepalu, Brazylii, Kamerunu, Zimbabwe, Boliwii.

Marianna Madanowska, hafciarka z Kocierzewa otrzymała zaproszenie na międzynarodowe targi do Izraela z Regionalnej Organizacji Turystycznej w Łodzi za zdobycie głównej nagrody na konkursie ogólnopolskim Turystyczna Pamiątka z Regionu, organizowanym przez Polską Organizację Turystyczną. Jest ona autorką wisiorków, pasków, broszek, chust, szali ozdobionych haftem łowickim. W ubiegłym roku wykonała też specjalną kolekcję miniaturowych haftów dla firmy Kruk produkującej biżuterię. Jej mistrzowsko cieniowane hafty zainspirowały projektantkę Annę Orską, zostały oprawione w srebro tworząc kolekcję kolczyków, wisiorów, bransolet i kolii pod nazwą "Łowickie. Hafty na jedwabiu".

Pani Marianna jest jedną z niewielu hafciarek ręcznych. Większość hafciarek choć potrafi haftować ręcznie, pozostaje przy hafcie maszynowym. Jej dzieła poznać można między innymi po pieczołowitym wykończeniu tak prawej, jak i lewej strony wyrobu, a to właśnie dzięki haftowi ręcznemu. Uczyła się tej sztuki od mamy oraz cioci - siostry dziadka. Obie były świetnymi hafciarkami, o czym świadczą piękne kapy przechowywane do dziś przez panią Mariannę.

Marianna Madanowska pracuje w domu, najczęściej przed telewizorem, gdzie ma ulokowany mini warsztat. Jej sztandarowymi wyrobami są czarne chusty i szale, haftowane kwiatami, a także broszki z kocierzewską różą. Wprowadziła modę na haftowane krawaty, paski, nawet sukienki i garsonki. Obecnie pracuje nad łowickimi kolczykami oraz całkowicie ręcznie wykonanymi łowickimi misiami. Wszystkie te wyroby oraz równie kolorowe kwiaty z bibuły trafiły na polskie stoisko w Jerozolimie.

Łowickiego stylu z właściwymi sobie barwami nadały stoisku także wycinanki Grażyny Gładkiej, która odziedziczyła talent i zamiłowanie do wycinankarstwa od swojej mamy Stanisławy Bulskiej, ciotki Henryki Bulskiej wraz z siostrą Mirosławą Stefaniak. Lubi eksperymentować z nowymi formami papieru - kolorami i fakturami. Jej ażurowe gwiozdy składają się z motywów kwiatowych i zwierzęcych (konie, koguty, pawie). Wykonuje równierz kodry tematyczne pokazujące sceny weselne, procesję Bożego Ciała czy też zajęcia w gospodarstwie.

Rozgadane Łowiczanki

- Nasze stoisko cieszyło się ogromnym powodzeniem ze względu na kolorystykę haftów i wycinanek - wspomina Marianna Madanowska. Cały boks zajmowany przez reprezentację Polski udekorowany był planszami przedstawiającymi Łódź i Łowicz. Łowickim zwyczajem twórczynie ludowe na miejscu wycinały i robiły kwiatki z bibuły. - Osobiście dziękowała nam za to Libby Bergstain, główna organizatorka tergów. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby twórcy rozdawali swoje wyroby - opowiada twórczyni z Kocierzewa. Podczas targów uwiła 200 kwiatów z bibuły, na więcej zabrakło jej materiału. Panie zwiedzające targi najczęściej wpinały sobie kwiatki na drucikach we wlosy. Czasami ustawiała się kolejka i czekano na kocierzewskie róże, gdyż pani Marianna nie nadążała z ich wiciem.

Dużo osób podchodziło do stoiska, aby pochwalić się znajomością języka polskiego. - Po pierwszych słowach nieśmiałość znikała. Oczywiście zapraszałyśmy na Ziemię Łowicką. - dodaje twórczyni. Żydzi polskiego pochodzenia kojarzyli, gdzie może znajdować się Łowicz, skoro panie tłumaczyły, że jest położony między Łodzią i Warszawą. Większość z odwiedzających byli to rozgadani ludzie, którzy chcieli dowiedzieć się czegoś więcej o tak kolorowych strojach, jak pasiaki, w które ubrane były artystki ludowe. W kompletnych pasiakach wytrzymały one jednak tylko jeden dzień - było zbyt gorąco.

- Rozmawiałyśmy też z obcokrajowcami za pośrednictwem naszego tłumacza Bena, bardzo miłego chłopca, któremu najpierw przybliżyłyśmy nasz region - opowiada Marianna Madanowska. Wszyscy interesowali się bogatą kolorystyką, dopytywali, czy to taki wesoły region. Inni wcale się temu nie dziwili patrząc na dwie rozgadane i uśmiechnięte Łowiczanki. Przy stoisku z Polski przygrywała folkowa kapela z Bielsko-Białej "Psio Krew".

Patrole na ulicach

Po przyjeździe do Izraela obie twórczynie zdziwione były patrolami żołnierzy na ulicach z bronią krótką i długą, kratami we wszystkich oknach do drugiego piętra włącznie, a także drobiazgowymi kontrolami na lotnisku w Tel Awiwie. Pozytywnie zaskoczył ich jednocześnie ład panujący na targach. - Bałyśmy się, że codziennie będziemy musiały wchodzić do Ogrodów Jerozolimskich stromymi schodami z całym bagażem, bo nasz boks nie miał drzwi, tylko zasłonkę. Jak się okazało wszystko mogłyśmy zostawić i przez kilka dni nic nie zginęło - mówi pani Marianna.

Już we własnym zakresie obie twórczynie wraz z koleżankami z Polskiej Organizacji Turystycznej zwiedziły okolice Jerozolimy, jechały też przez góry, którymi chodził Jezus do Galilei, oglądały osady Nomadów i Beduinów. Dotarły nad Morze Martwe, skąd przywiozły bryłki soli. - Plaża wydaje się być usypana potłuczonym szkłem. Natomiast kiedy zanurzy się stopy, stąpają one po gładkiej powierzchni - dodaje twórczyni.

Artystki nawiązały przyjacielskie kontakty z ekipami z Węgier oraz z Turcji. Przy pożegnaniach nie obyło się bez płaczu. Równie dobrze poznały tłumacza Bena. Ten za ofiarowane prezenty folkloru łowickiego obiecał im wysłać pocztą ciekawe elementy rodzimego rzemiosła.

Eliza Błaszczyk
(żródło Nowy Łowiczanin)

Tagi:

Komentarze